„Baja Polonia 2009”

“Baja Polonia 2009”
czyli
I edycja rajdu Baja w Polsce i w cyklu mistrzostw Polski
SAMOCHODÓW TERENOWYCH

,,A zaczęło się tak zwyczajnie…

Wracając wspomnieniami do tego wspaniałego rajdu na wstępie autor chciałby podziękować ,,Bananowi” za to, że przeżył… ale o tym opowie trochę dalej..Dzięki wspaniałej pogodzie i zapałowi grupy wielu sędziów udało się przeprowadzić pierwszą imprezę typu Baja, która to odbyła się w dniach 17-19 lipca 2009r. na terenach czynnego poligonu wojskowego w rejonach miejscowości Bojanów i Nowa Dęba. Cały rajd obfitowa³ w różnego rodzaju niespodzianki dla uczestników i sędziów, ze strony natury np. żmije, niesamowity upał. Organizacja rajdu pomimo wielu niedociągnięć, trzeba uznać za poprawny choż pewne zdarzenie, którego bohaterem jest nasz kolega klubowy ,,Banan” może podważyć tą tezę.Cała ta historia wydarzyła się po zakończeniu przejazdów 1 dnia zmagań na trasie liczącej przeszło 65 km, która znajdowała się w obszarze strzelnicy atrylerii Wojska Polskiego. Po zakończeniu przejazdów, SOS-y powinny zjeżdżając zgodnie z kierunkiem trasy zabierać po drodze ewentualnych sędziów faktu ( czyli takich jak i autor tekstu ) z trasy i zabrać ich do puntu zbiorczego lub do hotelu- bazy całego rajdu. W przypadku większości punktów SOS zastosowały się zgodnie z procedurami i zabrały po drodze autora, Grzesia ,,Bongo Bongo” Króla oraz Mariolę i Janusza Mrozków, ale jeden z punktów zrobił coś irracjonalnego i pojechał ,,pod prąd” zostawiając na pastwę losu, na środku poligonu naszego bohatera Karola ,,Banan” Topczyja!!!żeby było mało, trzeba podkreślić, że na poligonie jest czynne zagłuszanie sygnału telefonów komórkowych więc nie było mowy o kontakcie z „Bananem”, a do tego dochodziła godzina 21. Cóż, drmatyzm tej sytuacji nie jest oddany w pełny sposób jednak, już dawno nikt nie najadł się tyle strachu w naszym AMK, gdy zaginął jeden z naszych. Po usilnych straniach, próbach i działaniach udało się skontaktować z Karolem, który to szczęśliwie doszedł trasą do punktu obserwacyjnego gdzie stacjonowali żołnierze ( w tym miejscu chciałbym gorąco im podziękować w swoim a także w imieniu członków AMK Bieckiego za pomoc ofiarowaną naszemu koledze przez tych żołnierzy – dziękuję!!). Dzięki ich pomocy mogliśmy w bardzo szybkim tempie sprowadzić naszego bohatera z powrotem do hotelu – bazy. Po tym długim ciężkim dniu czekał na nas jeszcze jeden długi niedzielny dzień, który rozpoczynał się tak jak poprzedni o 3.30 rano. Szczęśliwie zakończył się już bez przygód… Kończąc, chciałoby się rzec, że już nigdy więcej…jednak po całym weekendzie pełnym wrażeń, spędzonym na poligonie i wraz z przyjaciółmi każdy chce wrócić tam za rok..

Copyright by Świrus


Komentarze są zamknięte.