Z pamiętnika sędziego XXXIII Bieszczadzkiego Wyścigu Górskiego
16 czerwiec Sobota
Wymarzone tempo wyścigu. Wszystko szło sprawnie i szybko. Zapoznawcze, treningowe, wyścigi i po wszystkim… wydawałoby się, ale oczywiście spadł deszcz i zaczęło się przeciągać. Udało się jednak szczęśliwie skończyą III Runda Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Kibicowaliśmy jak zwykle Szelcowi i Piękosiowi … po znajomości. Spodobał mi się samochodzik z numerem 32.
17 czerwca Niedziela
Zaczęło się nieźle zapoznawczy przeszedł dość spokojnie… Nagle podczas treningowego …
zrobiło się ciepło nie tylko od słońca … zobaczyłam rakietę w płomieniach pędzącą w naszą stronę. Samochód Kościuszki plonął… zatrzymał się przy naszym PO i koledzy Tadek, Robert, Grześ i Wiktor przeprowadzili sprawną i fachową akcję ratowniczą. Ja stanowiłam zaplecze taktyczne… Udało się i Jan Kościuszko w podziękowaniu UŚCISNĄŁ NAM DŁOŃ. Spokoju była tylko chwilka … w pierwszym podjeździe wyścigowym spłonął Ford Focus Słowaka Martina Kois’a. Stało się to na PO 15… samochód ugasili dopiero strażacy. Główną atrakcją tego wyścigu był szalony facet w szybkim samochodzie, który aby tak wariacko jeździć musi – według mnie – być bardzo dobrym kierowcą. Koledzy powiedzieli mi, że Maciej Polody jest najlepszym polskim drifterem. Jeździł naprawdę fantastycznie. Po pokonaniu wszystkich przeciwności i złośliwości losu wróciliśmy do domów późną nocą. Ale było fantastycznie!!!!
Mariola Mrozek